sobota, 28 czerwca 2014

                                             Prolog

                         

Małe wprowadzenie: pierwszy odcinek trzeciego sezonu.

                                                                      ***
Drogi Pamiętniku,
Od czasu rytuału jestem coraz słabsza. Nie wiem, czy doczekam osiemnastych urodzin. Moi przyjaciele twierdzą, bym się nie załamywała, ale mi już brakuje wiary. Na spokojnie rozmawiałam z każdym z nich, żegnałam się. Myślę, że pogodzili się z tym, że umieram . Bonnie wyjechała, by poszukać czegoś w księgach Uniwersytetu w Dalcrest, a Alaric jej w tym pomaga. Ale doskonałe wiem, że mi nie pomogą. Nic mi nie pomorze. Chociaż żałuję. Żałuję że nie zdołam ostatni raz dotknąć ust mojego ukochanego.
Że nie powiem mu jak bardzo przepraszam, za moją samolubność. Jestem tak cholernie samolubna, że umieram. Że zostawiam go, w momencie w którym mnie najbardziej potrzebuje.

                                                                      ***
Odłożyłam długopis. Nie miałam dłużej siły pisać o Stefanie, nie teraz. Nie mogłam. Za bardzo go kochałam, by pogodzić się z myślą że go już nie zobaczę, a miałam coraz mniej czasu.
Z westchnięciem opadłam na łóżko. Umysłem wróciłam do pamiętnej rozmowy z Damonem. 

- Eleno! Nie przestanę szukać rozwiązania! Nie możesz umrzeć, musisz żyć! - krzyczał Damon. Po chwili przysiadł na moim łóżku, ujął moją rękę w dłonie i położył na swej klatce piersiowej tak, bym mogła czuć bijące serce. - Czujesz ? - Spytał.
Kiwnęłam głową i spuściłam wzrok. Wiedziałam, że tak to przyjmie. Że nie zgodzi się, bym odpuściła. Bez walki. Ale ja... już przegrałam. Nie miałam siły by przeciwstawiać się kosie śmierci. Już nie...
-To serce, bije tylko dla Ciebie. Walcz. Eleno, masz dla kogo żyć. - mówił, a jego głos się łamał. - Proszę, nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj.
Widziałam łzy. Łzy Damona. On nie płakał. Nigdy. Choćby nie wiem, jak bardzo coś go zraniło, nie płakał.
Jedna, pojedyncza łza spłynęła mu z policzka, wprost do moich ust. Słonawy posmak obudził w moim sercu nadzieję. Że może jeszcze stanę na własnych nogach, rozkoszując się życiem i promieniami słońca na mojej twarzy. Ale życie bolało. 
-Damon, spójrz na mnie. - Poprosiłam szeptem. - Wiesz, co robisz, trzymając mnie na Ziemi? 
Mina Wampira wyrażała tylko pytanie i niemą prośbę. Musiałam mu to powiedzieć, by dał mi odejść. Bym mogła odejść z czystym sumieniem, że załatwiłam niedokończone sprawy.
-Sprawiasz - połknęłam ślinę. - Że cierpię. Walka ze śmiercią wykańcza mnie bardziej, niż nieme czekanie na nią. Naprawdę nie chcę umierać. Ale zrozum, nie mam już siły. Próbowałam, naprawdę. Ale...
- Ale, nie możesz dalej nas wszystkich oszukiwać, że przeżyjesz. Rozumiem. Ale Eleno...
- Ty mnie kochasz - tym razem to ja mu przerwałam. - Rozumiem.
Między nami zawisła cisza. Szukał jakiś słów by mnie pocieszyć, ale nie mógł. Też ich nie znalazłam.
- Jest nadzieja. Bonnie i Alaric jadą do Dalcrest szukają czegoś w książkach.
- Nawet, jeśli tam coś jest, nie sądzę, żeby znaleźli to na czas.- Spojrzałam mu w oczy, w te jego lodowate tęczówki, i spytałam:
- Mogę Cię o coś poprosić?
- O wszystko.
- Znajdź Stefana, i powiedz mu, że chciałabym się z nim pożegnać, bo nie zrobiłam tego wcześniej. Jeśli się nie zgodzi, powiedz, że umieram. Jeśli w tedy odmówi... - nie miałam siły dalej mówić. Bałam się że mój najczarniejszy scenariusz się ziści i więcej go nie zobaczę.
- Nie odmówi. Obiecuję. - Determinacja malowała się na twarzy Damona, a ja słyszałam tylko jedno słowo:
Obiecuję.

Z uśmiechem przymknęłam oczy. To był ostatni raz kiedy poczułam iskierkę nadziei.
Nadziei, która mimo wszystko Istniała. Była tam, w środku mojej duszy, czekając na rozpalenie w wielkie, huczące ognisko.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz